Dwa tygodnie później nadal byli trochę skłóceni. Laura mówiła tylko wtedy, kiedy musiała. Ogółem ostatnio szczędziła słów. Zauważyła to nawet Vanessa, która bardzo rzadko z nią rozmawiała. Wiedziała tylko o zepsuciu się jej motoru, który był jej uzależnieniem. Domyśliła się także o kłótniach z Lynchem. Wracając do Lau właśnie szła piechotą do domu.Padał deszcz, ale jej to nie przeszkadzało. Chciała jak najszybciej być w domu, ale się na to nie zapowiadało. Miała jeszcze kilka kilometrów. Nagle usłyszała pisk hamujących opon. Zauważyła samochód Rossa.
-Oj, Lynch z samorządu cię wylali?- zaśmiała się.
-Wsiadaj, bo mamy do pogadania- rozkazał. Marano bez zastanowienia obeszła samochód i zajęła miejsce pasażera.
-Dobra, czego chcesz panie taksówkarzu?- przemilczał to i dopiero po chwili przemówił:
-Widzisz Lauro- zaczął nieśmiało- ja chciałem cię przeprosić, za tą sytuację u nas w domu, która miała miejsce jakiś czas temu.
-Aha?- bardziej spytała niż stwierdziła.
-Odwieźć cię do domu?- Ross zmienił temat.
-Jakbyś mógł- zwróciła się grzeczniej niż zwykle.
-A druga sprawa, którą mam to zażalenia na ciągłe kłótnie w naszym gabinecie. Rydel mówi, że nie może wtedy liczyć, a reszta uważa, że godząc się będziemy bardziej zgrani- uśmiechnął się patrząc na drogę.
-I co w związku z tym?- nie zrozumiała słów blondyna.
-Zac wysunął nam pewną propozycję.
-Powiało grozą- skomentowała- Jaką?
-Mam to przedyskutować z tobą. Powiedział, że wymyśli coś z samorządem, a my bez słów sprzeciwu będziemy musieli to zrobić- wyjaśnił.
-Zgadzam się, ale tylko dla świętego spokoju- powiedziała wysiadając, ponieważ byli na miejscu. Lynch niezwłocznie złapał telefon i napisał do Zaca.
***
-Hahahaha! Serio?- spytała Sky.
-Nie, na sztucznie- Mendes zrobił głupią minę. Właśnie wrócili z godzinnego oprowadzania po szkole. Black wykorzystała swój talent do nawiązywania kontaktów z ludźmi i szybko znalazła wspólny język z Shawnem.
-To co teraz robimy? Szkoła jest całkiem pusta-poinformowała.
-No to chodź, skoczymy na kawę- zaproponował chłopak.
***
Kilka dni później trwało spotkanie, na którym mieli coś ustalić o Rossie i Lau.
-No to siadajcie- zachęcał Zac. Wszyscy mieli omówić strategię godzenia (jak napisała Alice) Raury. Oprócz samorządu w pokoju był też gang Marano. Miejsce przy krótszym boku zajął Scott, a naprzeciw niego siedział Max.Justin także chciał tam usiąść, ale nie był w stanie. Nadal w głębi serca był przywiązany do kolegów z administracji, lecz tego nie okazywał. Pragnął jak najszybciej zakończyć spotkanie i wrócić do aktualnego życia.
-Kochani, przepraszam za spóźnieni!- do sali wpadła Scarlett. Tego momentu najbardziej się obawiała. Usiąść naprzeciw Browna i spojrzeć w jego oczy. W celu nieprzeszkadzania bez zastanowienia usiadła. Patrząc na jego czekoladowe tęczówki wszystkie wspomnienia wróciły. To było dla niej zbyt trudne. Nie patrząc na towarzystwo wybiegła jak najszybciej umiała.
-Co ona wyprawia?- szepnęli jednocześnie Ben, Zac, Louis i Alice.
-Ja po nią pójdę- zgłosił się nieświadom niczego Jus. Już dawno o wszystkim zapomniał.
-Wszyscy, tylko nie ty!- ostrzegła Lynch. Rydel wybiegła za Black.
-Vanessa, co się dzieje?- szepnął Riker do przyjaciółki.
-Później ci wytłumaczę- odpowiedziała.
-To co myślicie w naszej sprawie?- kontynuował przyjaciel Rossa.
***
-Becky, czy ta Alice jest w jakiś sposób ładniejsza ode mnie?- spytała Sharpey.
-Nie, skąd ci to do głowy przyszło?!- oburzyła się Reb.
-No bo Zac woli ją ode mnie- wytłumaczyła.
-Oj, daj sobie spokój z tym Zac'iem.
-Ale czemu? Znasz kogoś lepszego?- odezwała się Mitchell.
-Żebyś wiedziała- wyszczerzyła się.
***
-Idiota Lynch?!- krzyknęła otwierając drzwi.
-Też cię miło widzieć- zaśmiał się sarkastycznie.
-Dlaczego przyszedłeś? Czego ty ode mnie chcesz?- pytała. Była zdziwiona jego obecnością.
-Porozmawiać- wytłumaczył krótko.
-No to wchodź jak musisz- westchnęła.
-Wolałbym wyjść na jakiś spacer- spojrzała na niego jak na szaleńca- No wiesz, neutralny grunt- dodał po chwili.
-Ale nie do lasu?- zażartowała. Nie wiedziała nawet czemu.
-A tego się po mnie spodziewałaś?- lekko uderzył ją w ramię.
-Wróg mnie bije!!!- krzyczała ze śmiechem.
----------------------------------------------------------------------------
Witam państwa! Dzisiaj tak z opóźnieniem i jakoś chaotycznie i bez sensu :/
Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej
Czekam na następny :*
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Mendes w rozdziale!
OdpowiedzUsuńWciąż nie mogę dojść do siebie po audycji. Dodzwoniłam się:)
Chyba zapomniałam się pozdrowić :(
Rozdział nie jest chaotyczny.
Jest fajny.
Mi się podoba.
Czekam na next <3
Fajny rozdział, za bardzo nie wiem co napisać xd. Dosyć dawno nie czytałam twojego opowiadania i dużo wątków zapomniałam, ale te najważniejsze to pamiętam. Zapraszam na mojego bloga: http://rauracrazystory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń