sobota, 12 marca 2016

Rozdział 10

 PRZEŁOMOWY ROZDZIAŁ DRODZY PAŃSTWO :*

Miała nad zwyczajnie dobry humor. Wczoraj wreszcie miała okazję osobiście wykurzyć tych intruzów ze swojego terenu.  Jak się okazało liderem gangu był ciemnowłosy nastolatek, o imieniu Jack, ale Lau i tak nazywała go obraźliwie "Gliną". Mówił brunetce, że jako dziewczyna nie może jeździć na motocyklu i dowodzić grupą. Już kilka dni temu naprawiła motor, a aktualnie siedziała w gabinecie w towarzystwie Lyncha. Sprawdzał dokumenty. Laura kserowała jakieś kartki. Podeszła do biurka i odkładając je uśmiechnęła się. Nie wiedziała nawet czemu. W tej samej chwili głowa blondyna została uniesiona znad papierów. Również się uśmiechnął.
***
Minęło sporo czasu. Relacja Rossa i Laury wyglądała praktycznie tak samo.Raz było lepiej, a czasem wręcz przeciwnie. Plan pogodzenia dwójki nie wyszedł ze względu na Laurę, która stwierdziła, że nie wytrzymuje z Lynchem kilku godzin, a co dopiero tydzień. Bal zgodnie przełożono na zimę. Każdy twierdził, że będzie więcej czasu na organizację. Zająć się nią podjęły się poukładana Vanessa, sprytna Alice oraz bezkonkurencyjna Rydel! Scarlett miała za zadanie rozpowszechnić wiadomość o imprezie i zmobilizować motocyklistów do pracy. Bez pomocy zabieganej Laury było to trudne zadanie. Znowu gang- znowu Brown~była to jej jedyna myśl. Dostała niby jakąś Hope do pomocy, ale w większości wyręczał ją właśnie Ryland Lynch, a nie ta "asystentka". Czasem wychodziła gdzieś z Shawnem Mendesem, ale nie wiązała z tym większych nadziei.Był dla niej tylko przyjacielem i nawet nie myślała o czymś więcej. Zraziła się do związków. W sumie to ON ją do nich zraził. Starała się doskonale to maskować, ale kilka osób znało ją z tej "słabej" strony.
***
Za to życie towarzyskie Rydel kwitło jak nigdy. Zaczęła imprezować w towarzystwie Ellingtona, co martwiło jej rodzeństwo. Czyżby ten chłopak miał na nią zły wpływ?
-Znowu źle policzyła- westchnął podirytowany Ross.
-Co mówiłeś?- spytała Marano.
-Nic ciekawego- nadal był zdenerwowany.
-A to nie mów- odpowiedziała obojętnie.
-Pójdziesz do Sharpey?
-Nie, sam sobie idź! Uważasz, że jesteś tu bogiem, a ja tylko cię wyręczam?! Gdybyś nie był taką świnią, może zdołałabym cię jakoś zaakceptować albo polubić, ale sam się o to prosisz!- wyuchła brunetka.
-Ja świnią?!!! Ja próbowałem do ciebie wyciągnąć rękę i się pogodzić, a ty co zrobiłaś?!
-Gdyby nie twój chory samorząd nawet nie przeszłoby ci to przez myśl- splunęła.
-Może i jest chory, ale mam jakiś start w przyszłość. A ty? Co dokonasz przez jeżdżenie motorkiem?!
-Nie motorkiem, tylko motocyklem!
-To jedno i to samo! Nawet nie umiesz się dogadać z człowiekiem!
-Tobie za to wychodzi to wspaniale- jej wypowiedź przepełniał sarkazm.
-Dziewczyno, weź się za siebie!
-Mówisz o mnie, a pomyśl o sobie. Co da ci ten twój samorząd za pięć lat? Kiedyś skończysz tę budę, pogódź się z tym Ross! A co z samorządu? Gówno!
-Osobiście odwołam swoją decyzję u Smitha- miał na myśli ją jako sekretarkę.
-Nie musisz mnie zwalniać! Sama to zrobię!
-Zaczekaj!- krzyknął. Był w tej chwili wulkanem emocji. Złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie.
-Em... Lynch?- spojrzała w jego oczy. Nienawidziła ich, ale czasem czuła, że mogłaby się do nich przekonać.
-Cicho- szepnął i niespodziewanie ją pocałował. Zszokowana Laura tylko się wyrwała i go spoliczkowała.
-Bydlak- krzyknęła trzaskając drzwiami. Ross został sam. Wiedział, że chodzenie za nią nic nie da. Nie była typem dziewczyny, za która się pobiegło i od razu wszystko stawało się lepsze. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Musiał obrać inną taktykę. Ale nie wiedział jaką...
***
-La... Lau... Laura....- westchnęła Vanessa widząc siostrę wchodzącą do domu. Przemknęła niczym błyskawica nie słuchając nikogo. Nie obchodziło ją nic. Chciała tylko znaleźć się na imprezie i zapomnieć o wszystkich smutkach. Płacząc sięgnęła po najwyższe szpilki jakie posiadała. Były to czarne buty ozdobione ćwiekami, które uwielbiała. Ubrała sukienkę tego samego koloru i udała się do łazienki. Tam chwyciła za lokówkę, a potem zabrała się za makijaż. Łzy minęły, a zamiast nich pojawił się uśmiech. Podobała się sobie. Wyszła zarzucając na siebie kurtkę przy okazji nucąc "Made in the USA" Demi Lovato.
_____________________________________________________________________________
Witam państwa! Dzisiaj tak jakoś krócej, ale (jak pisałam) przełomowy :) Mamy tego kissa jakimś cudem. TAKŻE KAŻDY KTO SIĘ CIESZY KOMENTUJE!

3 komentarze:

  1. O kurwa!
    Czy on się w niej zakochał?
    Co ty tu narobiłaś?
    Dawaj mi tu następny!~

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Genialny :)
    Zapraszam też do mnie :)
    http://wszystko-zacznie-sie-od-nowa.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!!! Co za rozdział!!!!
    Ta kutnia i pocałunek był boski!!!
    Kocham to!!!
    Zapraszam do siebie http://rauracrazystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń