poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 4

Rozdział z dedykacją dla Zawsze Uśmiechniętej :) Następny zgarnia ostatni komentator tego rozdziału!

-Ucisz się Laura-odpowiedział spokojnie.
-Najpierw przeczytaj a potem mi rozkazuj siedzieć cicho.
-No dobra- przysunął gazetkę do siebie- Coś ty znowu wymyśliła?- szepnął pod nosem. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to nagłówek. Postanowił przeczytać artkuł.

Raura- będziemy mieć nową parę w samorządzie?

Witajcie moi drodzy! Tutaj Alice i wasz ulubiony dział -"Herbatka z plotkami". Zwykle mówimy o wszystkim, jednak dziś zdecydowałam, że będziemy rozmawiać na jeden temat. Każdy już wie, że nasz samorząd przyjął ostatnio Laurę Marano w roli asystentki przewodniczącego. Dwójka ta nie przepada za sobą, ale niektórzy mają podejrzenia, że może podczas wspólnej pracy los ich połączy. Ross na pewno chciałby się zaangażować w taki związek, a Laura... No cóż, niekoniecznie. Ona ma już kilku chłopaków, ale nie jest z nimi w typowej relacji. Tak czy inaczej przypuszczam, że być może Lau wypełni dziurę w sercu Ross'a po stracie Sharpey. Chcielibyście by Raura zaistniała?

-Alice się dostanie od dyrektora-powiedział blondyn z kamienną twarzą. Tak naprawdę był zdenerwowany, ale odczuwał też lekkie zażenowanie.
-No ja mam nadzieję!- powiedziała Lau szybko ulatniając się z pokoju. Ross chwilowo zastanawiał się dlaczego, ale przypomniał sobie o matematyce, na którą prawdopodobnie się udała. On też musiał się na niej zjawić, ale wcześniej pomyślał, że uda się do dyrektora.
***
Tymczasem nasz blond pracoholik siedział w swoim biurze. Mowa tu oczywiście o Rydel. Mimo, że matematyka była jej ulubioną lekcją musiała jeszcze dokończyć raporty dla Smith'a. Nagle usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu. Był to oficjalny numer do East High. Bez zastanowienia przywitała tradycyjnym:
-Biuro Samorządu Uczniowskiego Liceum East High. W czym mogę pomóc?
-Dzień dobry. Moi rodzice kilka dni temu byli u pana Charlie'go Smitha (nie zabijaj mnie Alex, to nie Charlote XD~ od aut.) Dyrektor prosił, żebym zadzwonił tutaj. Mam być nowym uczniem placówki.
-Dobrze, rozumiem. Musisz umówić się na spotkanie z przewodniczącym oraz ze mną. Zaczekaj chwilkę, sprawdzę nasz terminarz- wyjaśniła zerkając do wielkiego zeszytu. Znajdowały się w nim wszystkie spotkania każdego członka samorządu.- Możesz przyjść jutro o jedenastej?
-Oczywiście- odpowiedział rozmówca.
-Jak się nazywasz? Muszę to zanotować- wyjaśniła Delly. Już trzymała swój ulubiony, różowy długopis. Dostała go na szesnaste urodziny od Rocky'ego.
***
-No to lekcje z elitą czas zacząć- zaśmiała się Laura siadając w ławce ze Sky.
-Witaj w klubie- usłyszała zza pleców nieznany głos. Wiedziała, że nie należy do kogoś z kim już rozmawiała. Szybko się odwróciła. Zauważyła bruneta z czekoladowymi oczami. Był trochę podobny do Rocky'ego i Rossa.
-Ryland Lynch- wyciągnął z uśmiechem rękę w jej stronę. Pomyślała, że nie ma nic do stracenia i podała mu swoją.
-Laura Marano. Miło poznać.
-Przyjemność po mojej stronie.
-A ty nie jesteś od nas młodszy?- wypaliła, a Scarlett spaliła ją wzrokiem.
-Jestem, ale przeskoczyłem trochę nauki i jestem na waszym poziomie-wytłumaczył. Dopiero teraz zauważył Black- O cześć, Sky!
-Jestem tu od pięciu minut. Cześć RyRy- zaśmiała się. Znali się z Rylandem i często rozmawiali. Był to jeden z najmilszych chłopaków, jakich znała. Ciekawiło ją dlaczego nie traktuje go jak Rydel. Z nią trzymała duży dystans, a do młodego Lyncha podchodziła na luzie. Scarlett znała swoją przyjaciółkę, ale czasem jej nie rozumiała.
-Cześć wszystkim- podbiegła do nich Alice. Usiadła z Rylandem i spojrzała na Laurę.
-Laura, możemy potem porozmawiać?- spytała. Brunetka tylko pokiwała głową. W tej chwili zjawiła się nauczycielka. Rzuciła dziennik na biurko, napisała jakieś równanie i wezwała asystentkę Rossa do tablicy mówiąc:
-Masz trzydzieści minut na rozwiązanie tego zadania. Potwierdzi ono jak przypuszczam twój niski poziom wiedzy matematycznej. Uczniowie, nie podpowiadać. Ja tymczasem pogram sobie na telefonie.
Brunetka niepewnie podeszła do tablicy. Zaczęła coś pisać, ale potem się zatrzymała. Usłyszała szepty w klasie. Spojrzała na Zaca i Ross'a w drugiej ławce:
-Stary, ja nie wiem jak można nie umieć zrobić takiego prostego przykładu- zaśmiał się blondyn. Zac nie reagował. Spojrzała w inne miejsce. Trafiło na ławkę Rikera i Vanessy. Siostra trzymała za nią kciuki, a jej towarzysz bazgrał w zeszycie. Uśmiechnęła się pod nosem widząc jej wsparcie. Sky robiła to samo, co Van. Natomiast Al. i RyRy szeptali między sobą:
-Ej, weźmy zróbmy to zadanie. Pomożemy Lau, bo jak ona tego nie rozwiąże, to Larson się wkurzy i będzie jej dokuczać- zaproponowała blondynka.
-W sumie czemu nie. Masz tu kartkę i napisz swoje rozwiązanie. Zrobię to samo i porównamy wyniki- poinstruował Lynch.
Laura skupiła się patrząc na tablicę. Nagle drzwi się otworzyły i do klasy wpadła zabiegana Rydel. Przeprosiła za spóźnienie i usiadła na swoim miejscu.
***
Nieszczęśliwe zakochanie... To właśnie było przyczyną nastroju Fabiana. Rose jak zawsze go nie zauważała. Siedział w swoim barze czekając na kelnerkę. Podeszła do niego blondynka, którą tak chciał dziś zobaczyć.
-Znowu ty- warknęła- Co chcesz?
-Mam na imię Fabian. I chcę się z tobą umówić.
-A ja z tobą niekoniecznie. To co ci podać?
-Twój numer- zaśmiał się.
-Tego nie mamy w menu. Gadaj, bo jak nie to przyślę tu sześćdziesięciopięcioletnią panią Kristen i nie będzie tak ciekawie.
-Sok pomarańczowy i naleśniki. Możesz chwilę zaczekać?
-Nie- chciała odejść, ale złapał ją za rękę.
-Skoro ty nie dasz mi swojego numeru, to ja ci dam mój- rozłożył jej dłoń, włożył czerwoną karteczkę i sporotem ją zacisnął.
-No niech ci będzie-uśmiechnęła się.
-Ale obiecujesz, że zadzwonisz?
-Obiecuję- powiedziała od niechcenia i udała się do kuchni.
***
-Boże, nie wiem jak wam dziękować- powiedziała Lau wychodząc z klasy w towarzystwie Alice, Sky i najmłodszego Lyncha.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się Ryland-Podziękuj mojej siostrze, bo to ona sprawdzała wynik.
-Dobra, to idę do Delly- oddaliła się od grupy i dogoniła blondynkę, która szła przed nią.
-Cześć Rydel. Chciałabym ci podziękować za to zadanie.
-Proszę. Możesz zawsze na mnie liczyć. Może pójdziemy teraz razem do Starbucks'a?- zaproponowała, na co uśmiech z ust Laury znikł.
-Chciałabym, ale obiecałam chłopkom, że spędzę z nimi trochę czasu- wytłumaczyła Marano.
-Dobra, rozumiem. A może przyjdziesz dziś do nas z Vanessą. Ma nocować u nas.
-Van? Nic nie mówiła. Przepraszam, ale śpieszy mi się trochę. Przemyślę to- odpowiedziała zbiegając ze schodów.
--------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich, którzy mają jeszcze cierpliwość do tego dziwnego czegoś! Kolejny nudny rozdział :/ A tak btw to co robi Lodo zamiast pisać rozdziałów? Cudny zestaw z matmy! Czujecie ten sarkazm? Ostatnio zastanawiałam się co zrobić z całą fabułą i rozdziałami, których mam trochę w zanadrzu. PUBLIKOWAĆ OD RAZU W FORMIE MARATONU CZY ZOSTAWIĆ? No to chyba na tyle :) Zachęcam do komentowania miśki!

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 3

Rozsiadła się przy nowym biurku. Patrzyła znudzona na komputer, ale po kilku minutach usłyszała odgłos otwierających się drzwi. Ukazał się w nich jej wróg. Od razu spojrzała w inne miejsce. Brzydziła się kontaktu wzrokowego z Ross'em, jak zresztą z każdym. Trwała niezręczna cisza, którą blondyn postanowił przerwać:
-Witaj Lauro- uśmiechnął się, a ona chciała zwymiotować.
-Siema pedale-odburknęła. Nie obchodził ją specjalnie.
-I jak ja mam z tobą pracować?! Ty od razu wyzywasz mnie od części roweru, a ja chcę się kulturalnie przywitać- uniósł się. Według niego Laura zachowywała się jak pięcioletnie dziecko mszczące się na koledze za zepsucie zabawki, ale on nienawidził tych gierek. Nie raz próbował wyciągnąć do niej rękę i się pogodzić, ale zostawał wyśmiewany.
-Normalnie. Dobrze wiesz, że nie jestem tu z własnej woli.
-Mam dla ciebie kilka zadań na dziś i je spisałem. Proszę- wręczył kartkę Lau. Ona niezwłocznie na nią spojrzała:
 
"Lista rzeczy do zrobienia dla Laury Marano:
1.Idź do sekretariatu i poproś Rydel o wydrukowanie dokumentów.
2.Powieś ogłoszenia na tablicy na każdym piętrze.
3.Wcześniej poproś redakcję o ich zredagowanie.
4.Zaplanuj mi spotkanie z Zaciem i przerwę.
5.Przynueś egzemplarz gazetki szkolnej."
-Jak mało rzeczy jak na pierwszy dzień- stwierdziła sarkastycznie.
-Tylko pięć i nie umiesz ich zrobić?
-Poświęcę całe życie na to- westchnęła wychodząc z gabinetu.
-To zaczyna się koszmar- szepnęła pod nosem. Czuła wielkie zirytowanie. Była teraz w biurze siostry Lynchów, ale ku jej zdziwieniu jej nie było. Pokręciła się po nim chwilę, a blondynka zjawiła się z kilkunastoma segregatorami. Dell upuściła je na stolik i uśmiechnęła się na widok asystentki brata.
-Cześć. Przyszłaś pogadać?- spytała z nadzieją.
-Nie, twój braciszek idiota całkiem zwariował-westchnęła- Uważa, że zrobię wszystko, czyli pięć rzeczy w godzinę. Skseruj czy wydrukuj mu jakieś dokumenty.
-Okej- powiedziała Rydel podchodząc do drukarki. Momentalnie włączyła opcję "drukuj" i spojrzała na Marano- Już pozabijaliście się?- zaśmiała się.
-Chciałabym żeby Pedał nie żył, ale nie ma tak dobrze. Nie orientujesz się kto może napisać jakieś ogłoszenie?- zagadnęła Lau. Spytała blondynkę, ponieważ pomyślała, że ona musi wszystko wiedzieć.
-Ross rozmawiał o tym z Van, Sky i Alice, także nie wiem dokładnie.
-Dzięki Rydel, ja już idę dalej- powiedziała Lau chwytając kartki i zaniosła je Lynchowi nic nie mówiąc.
***
W gangu Laury panowała smutna atmosfera. Tylko Lou próbował wszystkich rozśmieszyć. Na marne. Nie mieli ochoty nic robić. Każdy z nich myślał tylko jedno- Laura jest stracona w samorządzie...
***
Alice kończyła drukowanie ostatniego egzemplarza gazetki. Była z siebie dumna.
-To będzie jeden z najlepszych numerów- stwierdziła Sharpey przebywająca w jej biurze.
-Wiem. Jak ja kocham Smitha za wyznaczenie Marano na sekretarkę Lyncha! Mamy artykuł i nową serię. Fani plotek się ucieszą- mówiła Ally.
***
Znowu ten alkoholowy odór. Nienawidziła, gdy się od niego roznosił. Wróciła jak zwykle, o czternastej. On spał w towarzystwie kilkunastu butelek. Oczywiście kilka ramek, naczyń i pamiątek było stłuczone, a wśród nich zdjęcie matki. Zmarła gdy ona miała kilkanaście lat. Nauczyła się żyć dalej, ale ból w sercu pozostał. Uroniła kilka łez i wyjęła zdjęcie. Pobiegła do swojego pokoju i szybko postanowiła je schować, tak żeby on go nie znalazł. Już kilka podarł po pijaku. Nienawidziła swojego życia. Codziennie to samo: ten idiota, praca i szkoła. Normą też było wycieranie wymiocin i sprzątanie po pijanym ojcu. Tak właśnie wyglądało jej więzienie zwane życiem. Nie raz chciała się wyprowadzić, ale wierzyła, że on się kiedyś zmieni i będzie tatusiem, który zabierał ja na lody, lekcje muzyki i do stadniny. Oszukiwała się świadomie. Częściej bywała w pracy niż w szkole...
***
Laura biegła do pokoju wspólnego. Aktualnie trwała przerwa, więc cały samorząd przebywał właśnie tam. Zastała Ross'a i Rikera grających w piłkarzyki, Alice robiącą kawę, Zaca i Sky czytających jakiś tekst i siostrę przeglądającą swoje ulubione blogi.
-Cześć Lau- zauważyła uśmiechniętą jak zawsze Rydel wychodzącą z jakiegoś pomieszczenia.
-Siemka wszystkim- powiedziała z udawaną radością. Wiedziała doskonale, że tu nie pasuje.
-No i moja asystentka jak zwykle milutka-westchnął przewodniczący. W jej oczach zauważył pełne nienawiści iskierki.
-Dobra, doskonale wiecie, że nie przyszłam się zaprzyjaźniać tylko po jakieś ogłoszenie. Kto je ma?- spojrzała na towarzystwo.
-Już prawie dokończyłam. Usiądź Laura, a potem dam ci je w moim biurze- wyjaśniła Sky.
- Chyba nie mam innego wyjścia- westchnęła siadając na kanapie. Podeszła do niej Rydel z filiżanką kawy. Nawet nie zauważyła kiedy ją zrobiła.
-To jak wam się razem pracuje?- zagadnął Zac. Było to pytanie, które nigdy nie miało paść według oczekiwań naszej dwójki. Ross spojrzał na Lau znaczący, by ona zaczęła mówić.
-Normalnie. Palant mi karteczkę zrobił i jestem laską na posyłki- mówiła z zmrużonymi oczami, które były oznaką złości.
-Nie martw się- uśmiechnęła się Alice- Rossy to świetny współpracownik i na pewno będziesz miała jeszcze szansę wykazania się.
-A kto powiedział, że chcę się wykazywać?- uniosła się Laura.
-Dobra, przystopuj laska- zaśmiał się Zac. Jedynie on miał taki talent przekształcania wszystkiego w żarty. Był takim człowiekiem jak Louis w gangu motocyklów. No, może był mądrzejszy.
-No niech wam będzie...
-No i super! Marano, przyjdź niedługo z tą gazetką bo muszę poczytać- rozkazał Ross.
-Coś ty taki na luzie?- brunetka uniosła brwi- A gdzie twoje "Lauro" bla, bla, bla?- ostatnie słowa wypowiedziała naśladując wroga.
***
 Odniosła dziwne wrażenie, że ten Lynch ma jeszcze w sobie odrobine luzu. Między znajomymi zachowywał się jak normalny chłopak, a nie Ross Idiota Lynch- przewodniczący tej głupiej propagandy zwanej samorządem. Ogólnie do jej członków miała mieszane uczucia. Z jednej strony czuła się jak idiotka między nimi, a z drugiej kilka osób wydawało się fajnych. Już wiecie jakie ma zdanie o Rossie, ale jego przyjaciel nie wydawał jej się taki zły. Inaczej za to patrzyła na jego dziewczynę. Alice znała jako wścibską dziennikareczkę,która szuka dziur w całym. Ciekawiło ją też dlaczego jest taka tajemnicza. Już z wyrazu twarzy zauważyła, że blondynka coś ukrywa. Laura postanowiła, że jeśli jej podpadnie niezwłocznie weźmie się za odkrywanie tego sekretu. Do Scarlett nie miała żadnych zastrzeżeń. Przyjaźniły się. Rydel. Ach, ta namolna Rydel... Gdyby nie spokrewnienie z Ross'em być może by się zaprzyjaźniły. Siostra, jak to siostra. Ignorowała Van. Wiedziała, że w samorządzie jest więcej osób, ale ich jeszcze nie poznała.
***
-Laurucha wychodzi za godzinę- poimformował Rocky.
-To co robimy?- spytał Niall.
-Ja bym się pobawił klockami- zażartował Lou.
-A ja od razu lalkami- przedrzeźniał go Fabian.
-Dajcie spokój! Przecież każdy wie, że Barbie są najlepsze-podsumował Justin. Na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem.
-To idziemy na piwko do Rose?- zaproponował Fabian.
-Ty możesz iść zakochańcu! Zaproś chociaż na wesele-zaśmiał się Ben.
-Przeproście Laurę- powiedział kierując się w stronę motora.
-Ach, ta miłość- powiedział z udawanym zamyśleniem Rocky. Po raz kolejny się zaśmiali.
-No to czekamy na Lau- podsumował Niall.
***
-CO TO, KURWA, JEST???!- do gabinetu przewodniczącego wbiegła wściekła Laura- CHUJU JEBANY POZWALASZ NA TAKIE PUBLIKACJE?!!!- rzuciła w jego stronę jakieś papiery.Rozpoznał w nich gazetkę szkolną...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam państwa! Dzisiaj taki trochę dziwny rozdział. Miałam jakiś dziwny powrót weny, ale to chyba fajnie, no nie? Nie ma to jak mieć ferie i być chorym :/ Dobra, koniec tej bezsensownej gadaniny :) Nie wiem kiedy next :/