Jak zwykle stała pod gabinetem dyrektora wraz z Maxem. Miała po raz kolejny słuchać jego kazań na temat ucieczek ze szkoły i jeżdżenia motorem po niej. A to wszystko przez człowieka, którego nienawidziła- Rossa Lynch'a. Z pozoru była szczęśliwą dziewczyną, kochającą swoje życie, jednak w głębi duszy krzyczała. Miała dość jej nudnego życia, przepełnionego ucieczkami, jedynkami w szkole czy zbyt dużą dawką adrenaliny. Była po prostu zmęczona. Nie mogła tego jednak okazać. Ogólnie nie okazywała emocji, bo nie wypadało. Rządziła bandą chłopaków, była stanowcza i pewna siebie. Płacz i zmęczenie nie idą z tym w parze... Po chwili wpatrywania się w sufit zauważyła przyjaciółkę i tuż za nią przewodniczącego. Osoby szanowane w tej szkole, na które patrzono nie z postrachem jak na nią, a z podziwem i uwielbieniem. Pragnęła by ktoś chociaż raz spojrzał na nią w ten sposób. Nie zwracała jednak na nich uwagi, a nadal wpatrywała się w biały sufit. Jej wewnętrzny spokój przerwał kolega szeptając coś typu "życz mi powodzenia", po czym wparadował do pokoju. Dalsze przemyślenia przerwała Scarlett, trzymająca plik jakiś papierów w ramionach. Spojrzała na jej czarne kotury i od razu wypaliła:
-Lau? Nie poznałam cię.
-Hej Sky!- uśmiechnęła się do dziewczyny. Jedynie z nią potrafiła się cieszyć życiem. -Przecież zawsze tu jestem w czwartki po południu.
-Nawet ja to wiem. - ku zaskoczeniu brunetki odezwał się jej wróg. Jej mina od razu zrzędła. Spojrzała na Ross'a z obrzydzeniem.
-Pytał cię ktoś o zdanie, Lynch?-odburknęła.
-Możesz się chociaż raz zachowywać w przyzwoity sposób?- spytał chłopak. W Laurze złość zaczęła dawać o sobie znać, jednak nic nie powiedziała.- Po co tym razem cię wezwano?
-Nie twój interes, Panie Idioto Lynch.
-Laura, daj spokój.-powiedziała przyjaciółka łapiąc ją uspokajająco za ramię.
-Nie, dzięki za propozycje. A z tobą się jeszcze policzę.- brunetka wskazała na nastolatka.
-No dobra, ale przed Alice nic się nie ukryje.- stwierdził chłopak wskazując na blondynkę stojącą kilkanaście metrów dalej.
-No, ale przed Rossy'm Gównem Lynchem tak.
-To był cios poniżej pasa!- uniósł się, jednak dziewczyna nie zareagowała- Idziemy do dyrektora!
-I tak tam się wybieram.- obojętność przepełniała jej głos.- A tak w ogóle co taki idiota jak ty będzie robił z panem Smith?- dodała z drwiną.
-Złożę prośbę o twoje zawieszenie. Bądź tego pewna. Idę ze Scarlett do dyrektora w sprawie gazetki, panno Marano.- z tonu chłopaka można było wyczytać tylko spokój, opanowanie. Kompletne przeciwieństwo Laury.
-Sky po co ci ten pacan?
-Laura, proszę nie nazywaj go przy mnie pacan.
-No to po ci ten idiota.
-Lau...-westchnęła.- Ross porozmawia ze mną i dyrektorem o pojawiającym się w kolejnym wydaniu wywiadzie z nim.
-Na pewno sprzedaż będzie rekordowa.- zadrwiła brunetka.
-Odniesie większy sukces niż twoje "wypowiedzi"- przy ostatnim słowie brązowooki zahaczył cudzysłów w powietrzu.
-Oj, tak... Sky pisz już lepiej o Sharpey. Jest bardziej interesująca.- po tych słowach zauważyła kolegę opuszczającego gabinet Pana Smith, więc postanowiła do niego wejść.
<br>Ku jej zaskoczeniu kroku dotrzymała jej pozostała dwójka.
-Dzień dobry- powiedziała kulturalnie Black. Zaraz po niej słowa te powtórzył blondyn. Dyrektor natomiast wskazał na miejsca siedzące. Wtedy Marano zareagowała siadając na jednym z nich i eksponując nogi na biurku.
-Siema, czego znowu.- zaczęła obojętnie.
-Droga panno proszę się tak do mnie nie zwracać. - odpowiedział równie spokojnie nauczyciel.- A wasza dwójka?- Sky i Ross spojrzeli na siebie porozumiewawczo, aby brunetka mówiła pierwsza.
-Ja chciałabym powiedzieć, że ta dwójka się koszmarnie nie dogaduje i prosiłabym o jakąś interwencje z pana strony.- uśmiechnęła się życzliwie.
-Ja natomiast chcę złożyć wniosek o zawieszenie panny Marano w prawach ucznia.
-Dobrze, a na jakiej podstawie.
-Jak pan już zauważył dziewczyna nie ma do nikogo szacunku...-chciał mówić dalej, ale buntowniczka wtrąciła:
-Zamknij pysk Lynch!
-Ma pan właśnie tego uzasadnienie. Mówiąc dalej spóźnia się na lekcje lub z nich ucieka, jeździ po budynku szkolnym swoim motorem oraz wyzywa uczniów niekulturalnymi słowami.
-Lynch, pożałujesz.- wysyczała przez zęby. Czekali właśnie na jakiś odzew ze strony pana Smith'a, który otrzymali po kilku minutach:
-A więc Laura Marano zachowuje się nieprzyzwoicie.
-Co za odkrycie, Smith.- parsknęła.
-Proszę nie przeszkadzać. Jestem zdania, że taki urop, jak zapewne panna Marano sobie pomyśli, nie wniesie nic dobrego. Natomiast stałe kontrole i jakieś szkolne obowiązki poskutkują.
-Co, kurwa, mam robić?!- uniosła się.
-Rossie, myślałeś ostatnio o wprowadzeniu stanowiska asystenta przewodniczącego. Przedstawiam ci twoją nową asystentkę.- rzekł dumny mężczyzna. Cieszył się, że załatwił dwie sprawy w jednej.
-What the fuck?! Ja mam z nim pracować?- oburzyła się brunetka. Scarlett patrzyła na nią z przerażeniem.
-Bez dyskusji!- krzyknął najstarszy mężczyzna w pomieszczeniu.-Panno Marano postanowione. Będzie pani miała mniej lekcji i kilka godzin dziennie będziesz spędzać w biurze Rossa.
-A jak nie chce?
-To wtedy zadzwonię do Australii po twoich rodziców lub wyrzucę ze szkoły. A teraz proszę wyjść!- dziewczyna szybko ulotniła się trzaskając drzwiami, obok których stała już Alice, szkolna reporterka z kamerą i dyktafonem.
-Co tym razem wymyślił dyrektor?-spytała blondynka.
-A gówno!-krzyknęła podchodząc do Justina czekającego na nią z Maxem. Obydwaj przybili piątki dziewczynie, po czym oddalili się od tłumu.
-Jak tam u dyrka?- spytał Justin.
-Gorzej niż źle. - zrobiła tak zwany 'faceplam'. Chłopcy zmarszyli brwi, nie wiedząc, co dziewczyna ma na myśli.-Mam być sekretarką Lyncha, a jak nie to wywalą mnie z budy.- wyjaśniła.
-No to tym razem krytycznie.
-Trzeba stłuc tę piękną buźkę Rossy'emu.- zaproponował Max.
-Ale czemu tłuc? My nie używamy tłuczka. My tylko porządnie bijemy.- koło trójki pojawił się Louis.
-Baranie, to to samo.- wyjaśnił Fabian stojący obok niego.
-A nie mogą dać ci kilkudniowego urlopu, za który obniżą ci zachowanie?- wtrącił Rocky.
-Nie ma tak dobrze...- westchnęła.
-Cóż... Rozchmurz się Lau, bo po szkole idziemy na wyścigi.-wtrącił Ben. Stali już całą ekipą.
-Zaczekacie pół godziny? Muszę dowiedzieć się jak ta cała praca asystentki ma wyglądać. A potem pomyślimy jak ją zawalić.- uśmiechnęła się łobuzersko po czym udała się do biura sekretarki samorządu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam państwa na nowym blogu! Tutaj (mam nadzieję) rozdziały będą trochę dłuższe. Jak wam się podoba? Ciekawie się zapowiada? Proszę o wyrażenie opinii w komentarzu!